Bliżej Śląska, bliżej Twoich spraw

Zwierzęta zakładowe, czyli Józek kolejarz i Zula z huty 

Dodano:

Obchodząca w tym roku swoje 30-lecie kopalnia Budryk, to nie tylko miejsce pracy ludzi, ale też dom dla ponad 50 kotów. Teren zakładu jest na tyle duży, że wolno żyjących kotów może być tam znacznie więcej. Żaden nie jest jednak tak znany jak Józek, a że jego opiekunami są pracownicy kopalnianej kolei, to nazwany został Józek Kolejarz.

- To 2,5 roczny kotek, który żyje na terenie tego zakładu, tam jest karmiony i zaopiekowany przez pracowników. Kot jest po zabiegu kastracji, tak jak wiele innych bytujących tam kotów - mówi Gabriela Bartecka z łaziskiego Stowarzyszenia Pro Animali, które zajmuje się opieką nad zwierzętami, głównie kotami. - Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt obowiązek opieki nad wolno żyjącymi kotami spoczywa na gminie, to jednak dyrekcja KWK Budryk nie oglądając się na gminę, pomaga nam w opiece nad żyjącymi tam kotami. Dzięki ich wsparciu mamy środki na zakup karmu czy kocich domków. Finansują również ich sterylizację, bo takie zabiegi to dzisiaj standard w opiece nad kotami wolno żyjącymi oraz opiekę weterynaryjną - dodaje.

Jak mówiła Gariela Bartecka, zmienił się też stosunek samych pracowników Budryka do żyjących obok nich czworonogów.

- Większość górników, a przecież pracuje tam około dwóch tysięcy osób, dobrze je traktuje. Sami dbają, by miały pełne miski i świeżą wodę, czasem przygotowują im jedzenie, a jak trzeba, wyłupują do kastracji. Za to one odwdzięczają się im tym, że żadna mysz czy szczur już im śniadanie nie zje - mówi nasza rozmówczyni.

Ornontowicka kopalnia to nie jedyny zakład, w których bytują wolno żyjące koty. Można nawet powiedzieć, że żaden większy zakład nie obejdzie się bez czworonożnych lokatorów. Jedną z nich jest trójłapkowa kotka Zula, która mieszka na terenie Huty Łaziska Górne.

- W ciągu trzech lat udało się poddać zabiegowi sterylizacji praktycznie wszystkie żyjące tam koty. Co prawda za te zabiegi oraz leczenie kotów z huty zapłaciło nasze Stowarzyszenie, ale bez pracowników to by się nie udało. Niektóre z nich udało się adoptować i dzisiaj mają swoje domki, ale wiele też wróciło na teren tego zakładu, gdzie mają swoich opiekunów i karmicieli z grona pracowników-zapewnia Gabriela Bartecka. 

Swoich opiekunów mają także koty bytujące na terenie tyskiego Fiata czy FM Paleniska w Mikołowie.

- Współpracujemy z wieloma przedsiębiorstwami, ogranicza się do pomocy finansowej na zakup karmy czy opiekę nad wolno żyjącymi kotami, zaś opiekę nam nimi pozostawiając nam, ale są też takie miejsca, gdzie to sami pracownicy dbają o nie - podsumowuje Gabriela Bartecka

Ładowanie Rozmowy