Bliżej Śląska, bliżej Twoich spraw

Dom Bojowników Getta w Będzinie. Wywiad z Karoliną Jakoweńko [WYWIAD]

Dodano:

Przy ul. Rutki Laskier stoi niepozorny, skryty wśród zieleni ceglany budynek. Jest ważny, bo był świadkiem niezwykłych, tragicznych wydarzeń. Jest też jedną z nielicznych, namacalnych pozostałości po niegdysiejszym getcie i tragedii, jaka się tu wydarzyła.

Dom Bojowników Getta

Nazwa jest tymczasowa, powstająca tu instytucja nie otrzymała jeszcze ostatecznej nazwy, ale już działa, a plany na przyszłość są bardzo ambitne. Główny cel? Ochronić pamięć o tym, co zdarzyło się tu osiem dekad temu. O tym, jak zniknęły tysiące mieszkańców Będzina i jak kręte ścieżki losu sprawiły, że pamięć o nich nie zaginęła. 

O “nowym” miejscu na mapie miasta, na mapie pozostałości po zagłębiowskich i śląskich Żydach, o tym co się tu wydarzyło i jakie są plany na przyszłość udało mi się porozmawiać z Karoliną Jakoweńko z Fundacji Brama Cukermana. Rozmawialiśmy 2 sierpnia, a dwa dni później, w niedzielę, odbyło się “Spotkanie w Domu i ogrodzie”, podczas którego opowiedziano jego historię, a także uczczono 81. rocznicę likwidacji getta. 

Wywiad z Karoliną Jakoweńko

Krzysztof Chmielewski: Proszę powiedzieć, co to tak naprawdę jest za budynek, czym jest ten obiekt i czym on się stanie w przyszłości? Jaka jest jego historia?

Karolina Jakoweńko: No tak, to jest bardzo długi i złożony temat. Oczywiście budynek przede wszystkim kryje w sobie historię, do której za chwilę dojdę, natomiast jest ważny ponieważ zachował się jako jeden z niewielu w niemal niezmienionej formie od czasów II wojny światowej. Znajduje się w dzielnicy Warpie Stare, czy też tak zwanej Kamionce w Będzinie, za centrum miasta. W Kamionce, w której od jesieni ‘42 do sierpnia ‘43 roku Niemcy zgotowali Żydom będzińskim getto. W związku z tym ten dom jest świadkiem historii, świadkiem wydarzeń, które odbywały się właśnie w czasie getta. 

Jednocześnie pamiętajmy też o tym, że ten dom ma swoją długą historię związaną po prostu z tą dzielnicą, Kamionką, która była dzielnicą bardzo ubogą. Jak powiedziałam, poza centrum miasta, w której mieszkali Polacy głównie, a która była też odłączona od miejskiej “nowoczesności”. Nie było tam elektryczności, wody bieżącej, kanalizacji nawet. I też oczywiście stworzenie tam getta miało na celu upokorzenie Żydów. To było jakby w zamyśle całej tej strategii Zagłady Żydów, w zamyśle niemieckim z tego okresu.

Dom został wybudowany w 1932 roku przez rodzinę Polaków, Józefa Polaka. Mamy na to papiery. Ta rodzina, od tamtego czasu i przez okres, gdy w Kamionce było getto, była właścicielami tego domu. 

Ponieważ od lat odkrywaliśmy historię getta, poznaliśmy także historię tego budynku. W 2012 roku nagraliśmy jako fundacja bardzo ważny wywiad z Marią Polak, córką Józefa, która opowiadała nam, co się właśnie w tym miejscu wydarzyło i z tego wywiadu, a także ze źródeł historycznych, które to wszystko potwierdzają, dowiedzieliśmy się, że w tym domu były kryjówki, tak zwane bunkry. Tutaj trzeba by było sprostować, co to znaczy, bo to nie były bunkry wykopane przez Żydów, akurat nie w tym domu, tylko to były kryjówki pod stodołą, w takiej piwniczce, czy w samej piwnicy pod domem. 

W tych bunkrach, kryjówkach, piwnicach ukrywali się Żydzi w czasie likwidacji getta, która zaczęła się dokładnie 1 sierpnia 43 roku i trwała mniej więcej do 18 sierpnia, czyli dość niedługo. I tych oczywiście bunkrów i piwniczek czy też na strychach, było dużo w różnych, różnych miejscach na terenie będzińskiego getta. Podobnie jak też w wielu innych gettach, a przykładem tego najlepszym jest oczywiście Warszawa. Miejsc takich było mnóstwo, bo wszyscy ludzie, nie tylko bojownicy, którzy akurat ukrywali się w tym domu, ale też ludność cywilna, zwykli ludzie z rodzinami, z dziećmi, starcami również organizowali sobie miejsca ukrycia.

Zmierzam do tego, że w tym domu było jedno z ważniejszych właśnie takich miejsc dla żydowskiej organizacji bojowej, która w Będzinie również powstała. Organizowała ona młodych ludzi pod dowództwem Frumki Płotnickiej, wysłanej ze stolicy przez rząd warszawski. Ta młodzież przygotowywała się do jakiejś walki, do takiego zbrojnego oporu wobec, jak to jest zapisane na tablicy, która istnieje na budynku, za chwilę do tego dojdę, wobec najeźdźcy, wobec barbarzyńcy, wobec najeźdźcy hitlerowskiego. Oczywiście organizowanie tego ŻOB-u było bardzo trudne, ludzie się nie dysponowali bronią, byli liczebnie też słabi. 

Cała ta atmosfera, która panowała wokół, czyli tego właśnie wywożenia, tej dehumanizacji ludzi nie pomagała sprawie. Ludzie ukryci w bunkrze, młodzi Żydzi, którzy byli w tej piwnicy pod stodołą i w piwnicy w domu przy dzisiejszej Rutki Laskier 24, też się zapisali na kartach historii, w świadectwach, że też próbowali oddać choć kilka strzałów w stronę Niemców. I próbowali się bronić, niestety bez powodzenia. Po prostu zostali tam zamordowani. Oczywiście, nie tylko tu ginęli ludzie, ale nam zależy, by to pozostałe miejsce chronić, chronić pamięć o tym, co się tam wydarzyło i też jednocześnie o będzińskim getcie, o końcu wielowiekowej historii Żydów z Będzina. 

Wspomniała pani o tablicy pamiątkowej

W 1947 roku we wrześniu ocaleni z holokaustu Żydzi, z powstania warszawskiego, z Częstochowy, z wielu innych miejsc, przyjechali do Będzina i poprosili Polaków o powieszenie tablicy upamiętniającej to, co się w getcie wydarzyło. Polakowie się zgodzili i to jest pewien fenomen, ponieważ tablica ta niezmiennie wisi w tym miejscu od tamtego czasu. Można ją oglądać, jest napisana w trzech językach, po polsku, w jidisz i po hebrajsku, mówi o tym, że dnia 3 sierpnia 1943 na tym podwórzu zginęli ludzie. Są tu wymienieni ludzie, którzy niekoniecznie zginęli na tym konkretnym podwórzu, ale chodzi o upamiętnienie ich. Ta tablica jest również bardzo symboliczna. Jest jednym z pierwszych na terenie całego naszego kraju upamiętnień ŻOB-u, czyli Żydowskiej Organizacji Bojowej. Ale też po prostu zagłady Żydów polskich i ona ma taki dla nas bardzo uniwersalny wymiar.

Sam dom też jest, w pewnym sensie, wyjątkowy.

Ten unikat, od którego wyszłam, od którego zaczęłam, że to miejsce jest takie wyjątkowe, to fakt, iż żadne z innych gett, które znajdowały się na terenie Polski w czasie wojny, właściwie nie zachowało się do dzisiaj. To znaczy w sensie nie, że getto tylko miejsca nawet po getcie. Znamy historię Muranowa, historię Środuli, chociażby, która została właściwie zrówna z ziemią w latach 70., getto w Białymstoku i tak dalej. A tutaj, te ulice, ta topografia miejsca zachowały się, ten dom po prostu się ostał w niezmienionej formie. 

W czasie likwidacji, według relacji pani Marii Polak, dom był więzieniem dla Żydów, którzy mieli posprzątać getto po wywózkach wszystkich do Auschwitz. Po akcji likwidacyjnej Niemcy zostawili około 200 osób do tak zwanego posprzątania getta, czyli ewentualnego znalezienia jakichś rzeczy, ludzi, którzy się jeszcze ukrywali i po prostu zrobienia porządku “do końca”.

Jak już sobie ten dom przeanalizowaliśmy po zakupie, że ta pamięć o tych, którzy tam właśnie zginęli, o Żydach i też  tak naprawdę o społeczności Będzina, która została, że to był ostatni punkt, to ta pamięć przetrwała właśnie dzięki rodzinie Polaków. 

Symboliczne nazwisko.

Tak, bardzo symboliczne, no i  jeszcze Józef i Marianna Polakowie. Ratujący pamięć o Żydach, o tym miejscu. Nigdy nie zamknęli furtki, zawsze można tam było wejść do tego miejsca, zobaczyć tę tablicę, dotknąć tego domu. Chcemy kontynuować tę pracę, tę misję. Bo to nie była już praca, tylko bardziej właśnie taka misja. I otwartość na tę historię, mimo przecież paskudnego czasu powojennego dla tej historii Żydów polskich, zamazywania jej, tego tabu. 

Powstanie tu miejsce pamięci. Ale czy tylko?

Chcemy to miejsce upamiętnić, powiedzieć o tej historii, ale stworzyć też coś dla ludzi, dla ludzi, którzy żyją w tej dzielnicy. Chcemy stworzyć dla nich centrum, jakieś miejsce życia, które będzie mówić o historii, ale z drugiej strony też edukować podejmować jakieś ważne tematy. Dla dzielnicy, czy dla nas dzisiaj, dla nas jako społeczeństwa, jako ludzkości, w różnorakich wymiarach.

Przed nami jeszcze długa droga, bo my musimy ten dom przystosować, odremontować i tak dalej. Ale taka jest nasza misja i taki mamy cel. 

Chciałem też zapytać o, trochę przekornie, ale jednak temat tego wymaga, jak reaguje społeczność lokalna? Mniejszość żydowska, sama tematyka związana z nią i jej historią ma różną recepcję. Pod niedawnym artykułem na łamach Wyborczej pojawiło się, poza głosami poparcia, trochę obaw, a także wyzwisk i hejtu.

Zacznijmy może od tych komentarzy, bo to jest ciekawe dla nas również. My nie wiemy tego jeszcze, my się kręcimy wokół tego domu od iluś tam lat i to, co planujemy, nie będzie uciążliwe dla mieszkańców. To nie będzie głośne, nieprzyjazne miejsce.

Jesteśmy w takim społeczeństwie, że ludzie podchodzą sceptycznie. Wiem to z doświadczenia, bo prowadzimy Bramę Cukermana też w takiej specyficznej enklawie w centrum miasta, więc nie zawsze jest łatwo, ale ja, osobiście, nie boję się wyzwań, wręcz przeciwnie. 

Jesteśmy bardzo otwartymi ludźmi, z doświadczeniami też spoza Będzina. Wiemy, że wszystko można i z każdym się można raczej dogadać, a jak się pojawiają dwa, trzy wpisy, że się nie podoba, to zawsze jestem otwarta na dialog i wymianę myśli. I przekonanie jednak, że tak trzeba, bo i tak to będziemy robić. Nawet jak jakiś głos się pojawi, to nie ma znaczenia, albo się polubimy, albo będą nam przeszkadzać. Te dwa, trzy komentarze, mówię teraz w stosunku do domu, bo oczywiście ich było dużo więcej w stosunku do Żydów, do Izraela, a kto państwa finansuje i tak dalej. Czy prezydent mnie sponsoruje? Otóż nie, nikt nas nie finansuje, jesteśmy NGO, które od 15 lat prowadzi przejrzystą działalność i przede wszystkim pozyskuje dotacje. Z ministerstwa, z Urzędu Marszałkowskiego, z Unii Europejskiej. 

Fakt, że dom kupili Izraelczycy, za pieniądze z Izraela, ale taki był też zamysł. Pomogła nam izraelska organizacja, bo ten dom jest odwiedzany przez wycieczki. To jest bardzo ważne miejsce dla nich i on będzie zawsze odwiedzany przez te wycieczki. Oni i tak będą przyjeżdżać, tego się nie zmieni, bo obok jest pomnik upamiętniający samo getto. Więc te wycieczki i tak będą. Ja zawsze szukam pozytywów i jak tam jeden, drugi sąsiad przyjdzie, że mu się nie podoba, no to trudno, bo przyjdzie dziecięciu, którym się spodoba. Bo my wiemy jak to wygląda w praktyce, w takich miejscowościach zamkniętych. Bardzo takich, gdzie nigdy się nic nie działo i nagle ktoś przychodzi i świat im wywraca do góry nogami. 

Wokół tego miejsca pojawiają się fajni ludzie. Pojawiają się warsztaty dla dzieci, pojawi się miejsce, do którego można przyjść, wypożyczyć książkę, napić się kawy i tak dalej. Więc to trzeba traktować tylko i wyłącznie w zasadzie atutu. Chciałabym zwrócić uwagę właśnie na to, że jednak komentarzy pozytywnych było znacznie więcej. 

Pytałem o te negatywne reakcje, bo ja je bardzo często widzę w sieci i mediach tradycyjnych. Komentarze, często dotyczące nawet błahych spraw, ale i też te nawiązujące do sytuacji na Bliskim Wschodzie. Śledzę Państwa poczynania od ponad dekady, od chwili gdy usłyszałem “Opowieści Nieobecnych” i uczestniczyłem w spotkaniu “30 tysięcy kamieni”. Wiem, że krok po kroku idą Państwo do przodu, ale jednak nie zawsze jest łatwo. 

Tak, tak, tak, jest to nieuczciwe, ale też wiemy, na czym polega Internet, więc mnie to w ogóle nie boli, nie dziwi. A poza tym, widzi Pan, nawet 10 lat my jesteśmy, 15 jako Brama, ja  się naprawdę odporniłam, ja już mam twardą skórę. Zawsze podkreślamy, nie jesteśmy Żydami i naprawdę nikt z nas nie ocenia konfliktów w Izraelu. Nie znamy się na tym, nie ma tu mocnych, po prostu nie ma, bo nikt tego nie rozumie. 

Ludzie to robią, bo mają upust w tym internecie. Nie wiem, z czego to się bierze,czy kompleksów, czy samooceny, czy to jest z niewiedzy, bo ludzie sobie nie zdają sprawy To samo się dzieje.  Dlatego robimy centrum edukacji,które być może gdzieś rozpali w umysłach jakąś otwartość. Na tym nam zależy i po prostu szacunek do drugiego człowieka. Nie chcemy tutaj tylko o Żydach mówić, to będzie wielowątkowe. Będą przyjeżdżać, tak sobie to wyobrażamy, artyści, chcemy rozmawiać z mieszkańcami. O przeszłości, co pamiętają, może ktoś będzie się chciał podzielić historiami rodzinnymi, wspomnieniami dziadków. W Kamionce nigdy nie zostało to przepracowane, nigdy nikt się nie zapytał ludzi, jak wam się tu żyje, a przecież jednak wydarzyło się tam piekło. Nie dotyczyło tylko ludzi narodowości żydowskiej, bo potem przyszli ci Polacy, którzy zostali wysiedleni na ten niecały rok. Wrócili tam i z czymś się tam zderzyli? Prawda? Więc to jest bardzo ciekawe i nikt się o to nie zapytał, a myślę, że trzeba, czas najwyższy.

W Kamionce nigdy nie zostało to przepracowane, nigdy nikt się nie zapytał ludzi, jak wam się tu żyje, a przecież jednak wydarzyło się tam piekło. W Kamionce nigdy nie zostało to przepracowane, nigdy nikt się nie zapytał ludzi, jak wam się tu żyje, a przecież jednak wydarzyło się tam piekło.

Pozostaje kwestia remontu, odrestaurowania tego budynku. Jaka to jest perspektywa czasowa? 

Przypuszczam, że lata najbliższe. Na pewno to będą środki unijne, a także pewnie ministerialne. Teraz też takie rozmowy trwają choć jest to wszystko na razie na wczesnym etapie. Szykujemy już w tym momencie kosztorysy, wycen, nie zajmowaliśmy się tym do momentu zakupu domu. 

I, bardzo co ważne, fundacja jest właścicielem, nie my, jako osoby prywatne. To nigdy nie
będzie nasza własność, a jeśli kiedyś zlikwidujemy fundację nasz majątek trzeba będzie przekazać albo innej fundacji, albo to przychodzi na skarb państwa.

Całość prac potrwa, ale na szczęście ten dom nie jest w jakimś tragicznym stanie, jak tam ktoś pisał na jakimś forum. To nie wygląda wcale źle w środku, a z zewnątrz jest, tak jak jest i tego raczej nie zmienimy. To zostanie wpisane do rejestru zabytków. Jest szansa, że prace potrwają 2-3 lata, ale to nie jest tak, że on będzie wyłączony całkowicie z działania, bo na
pewno jakaś sala zostanie przystosowana i coś cały czas się będzie działo.

Czy miasto będzie jakoś partycypować? 

Nie, nie będzie, z miastem się kompletnie nie możemy porozumieć, nie są zainteresowani. Byliśmy ostatnio na rozmowie, w ogóle nie o pieniądzach, bo Będzin to nie jest zamożne miasto.  My nie chcemy od miasta pieniędzy, wiemy jaka jest sytuacja, ale po prostu nie ma
tam z kim rozmawiać. I nie jesteśmy jedyną fundacją czy organizacją z Będzina, która po prostu nie ma z kim w mieście się porozumieć.

Jak będą wyglądać, poza remontem, najbliższe miesiące?

Na razie nie planujemy nic poza jednym wydarzeniem. 14-15 września robimy kontynuację takiego projektu, który realizowaliśmy przez dwa ostatnie lata. To wykłady, spotkania poświęcone w całości Stanisławowi Wygodzkiemu, najwybitniejszym, jedynemu i w ogóle nieznanemu, niezocenionemu, mówię to z emocjami, bo to jest mega wkurzające, genialnemu pisarzowi z Będzina. 

Będziemy o nim mówić przez dwa dni, będzie wycieczka, będzie wykład, będzie czytanie poezji Stanisława Wygockiego i Jakuba Kornhauser, będzie debata o jego dziełach. Część będzie w Bramie Cukermana, część będzie w domu przy ul. Rutki Laskier 24.

Dziękuję za rozmowę.
 

 

Ładowanie Rozmowy